Od stycznia funkcjonariusze straży miejskich oraz gminnych stracą możliwość używania fotoradarów. Mowa zarówno o urządzeniach stacjonarnych, jak i mobilnych. Okazało się, że działania takie służyły zarabianiu na kierowcach, a nie na poprawie bezpieczeństwa na drogach.
Polska najeżona jest fotoradarami. Kierowcy często narzekają, że urządzenia te ustawione są w miejscach, w których najłatwiej przyłapać ich na przekroczeniu prędkości. Powinny natomiast być montowane tak, żeby poprawiały bezpieczeństwo.
Pogląd ten podzieliła Najwyższa Izba Kontroli. W listopadzie ubiegłego roku wydała ona raport, w którym stwierdzono jednoznacznie, że w wielu przypadkach używanie fotoradarów przez strażników miejskich i gminnych służy zwiększaniu wpływów do budżetu. Często bywało też tak, że strażnicy na początku i na końcu służby ustawiali się w miejscach uzgodnionych z policją (do tego zobowiązuje ich prawo), ale w międzyczasie przenosili się w bardziej "dochodowe" lokalizacje. Cały proceder był nie tylko nieuczciwy, ale też odciągał funkcjonariuszy od ich podstawowych zadań.
Posłowie przychylili się do zaleceń NIK, która postulowała, by odebrać strażom miejskim i gminnym prawo do używania fotoradarów. Nowe przepisy zaczną obowiązywać od stycznia. Wtedy urządzenia, które spełniają odpowiednie normy, zostaną przejęte przez ITD. Ta formacja oraz policja mają bardzo precyzyjne procedury dotyczące rozstawiania fotoradarów. Można się więc spodziewać, że od przyszłego roku urządzenia te będą pracować w dużo bardziej uzasadnionych miejscach.