Być może już niedługo nie będzie trzeba przerabiać samochodu sprowadzonego z Wielkiej Brytanii. Przeciwko polskim przepisom zakazującym rejestracji takich aut toczy się postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jest wielce prawdopodobne, że Polska ten proces przegra. Wtedy będzie można bez przeszkód zarejestrować pojazd posiadający kierownicę po prawej stronie.
Polski rząd spodziewa się porażki przed europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i już opracowuje przepisy, które mają umożliwić rejestrację auta sprowadzonego np. z Anglii. Obecnie taka czynność nie jest możliwa. By zarejestrować taki pojazd w Polsce, należy dokonać niezbędnych przeróbek kierownicy i deski rozdzielczej, co wiąże się z dużymi kosztami. Argument, który ma usprawiedliwiać istnienie takich przepisów, związany jest z zapewnieniem większego bezpieczeństwa na drogach. Szczególnie tyczy się to wyprzedzania, które trudno wykonać "anglikiem" w ruchu prawostronnyn.
Przepisy te utrudniają życie m.in. kolekcjonerom aut, którzy nie mogą swoich okazów zza Kanału La Manche zarejestrować nad Wisłą. W niekorzystnej sytuacji są również rodacy, którzy emigrowali na Wyspy, kupili tam samochód i wrócili z nim na stałe do kraju.
Jeśli nowe prawo wejdzie w życie, samochody z kierownicą po prawej stronie będzie można rejestrować pod warunkiem dostosowania świateł (obecnie rażą w oczy kierowców z naprzeciwka, zamiast oświetlać pobocze) oraz zamontowania dodatkowego lusterka.
Aktualnie po polskich drogach jeździ ok. 100 tys. "anglików". Czy ta liczba diametralnie się zwiększy? Nie wiadomo. Z jednej strony zakup samochodu używanego w Anglii jest opłacalny - auta są znacznie tańsze od tych, sprowadzanych np. z Niemiec, a przy tym są w dobrym stanie technicznym i z bogatym wyposażeniem. Z drugiej strony, na terenie większości krajów Unii Europejskiej zakaz rejestracji takich samochodów nie obowiązuje, a przy tym ich liczba wcale nie jest szczególnie wysoka. Jazda takim autem jest po prostu niewygodna i mniej bezpieczna. Być może ten fakt sprawi, że liczba "anglików" na naszych drogach wcale nie wzrośnie jakoś znacząco.